Ostrzeganie się przed kontrolami prędkości

W Polsce dość często można spotkać sytuacje, w których kierowcy wzajemnie ostrzegają się przed różnego rodzaju rzeczami. Robią to najczęściej poprzez mruganie światłami albo poprzez komunikaty wysyłane drogą radiową. Część tego rodzaju ostrzeżeń jest jak najbardziej pozytywna (na przykład te sugerujące nam, że nie mamy włączonych świateł albo jedziemy po niewłaściwym pasie). Są jednak również takie, które wzbudzają pewne kontrowersje.

W wielu przypadkach, kiedy jadący z naprzeciwka samochód nam „mruga”, to oznacza to, że wkrótce natrafimy na kontrolę prędkości. Jeśli właściwie zinterpretujemy ten sygnał, to oczywiście zwolnimy i w ten sposób unikniemy mandatu, a także nie będziemy musieli marnować czasu na zatrzymywanie się do kontroli. Niektórzy twierdzą, że nie powinno się ostrzegać przed policją, czy jednak faktycznie tak jest?

O co chodzi w kontrolach prędkości? Otóż zdaje się, że najważniejszą kwestią jest tutaj działanie zapobiegawcze – chodzi o to, żeby kierowcy jeździli wolniej. Ostrzeganie się przed kontrolami właśnie tak na nas działa, bo zazwyczaj dość mocno zwalniamy. Zasadniczo, pozytywna jest również pewna solidarność wśród kierowców, nawet jeśli objawia się w omawiany sposób. Nie można więc chyba jednoznacznie orzec, że „mruganie” sobie nawzajem światłami czy też wysyłanie ostrzegawczych komunikatów przez radio jest czymś złym. Najważniejsze jest, żeby ludzie jeździli ostrożnie, a nie to, żeby płacili mandaty za przekroczenie prędkości.